Przygodę z Berlińską Nocą Muzeów rozpoczynaliśmy już o 14.30. Mimo zimna i zamieci śnieżnej firma, której busy zawiozły nas do Berlina pojawiła się w umówionym miejscu o czasie. Zakładaliśmy dostrzec do stolicy Niemiec około godziny przed oficjalnym rozpoczęciem imprezy. Niestety z powodu fatalnych warunków na trasie na Alexanderplatz pojawiliśmy się dopiero o 18.30.



Po wykupieniu biletu upoważniającego nas do wejścia do każdej instytucji biorącej udział w Nocy Muzeów, udaliśmy się do siedziby burmistrza miasta Berlin. Czerwony Ratusz, bo o nim mowa, powstał między rokiem 1861 a 1869 w stylu północnowłoskiego późnego renesansu. Przez większość czasu był siedzibą lokalnych władz i spełniał rolę ratusza miejskiego. Podczas zimnej wojny i po rekonstrukcji budynku w latach 50. do stanu oryginalnego, był siedzibą władz miejskich Berlina Wschodniego. Po Zjednoczeniu Niemiec oraz zjednoczeniu administracji miasta, stał się oficjalnie siedzibą władz całego Berlina. Obejrzeliśmy kilka sal, w tym gabinet burmistrza oraz prezenty jakie zagraniczne delegacje składały władzom miasta. Nie zapomnieliśmy również o wpisie do książki pamiątkowej.



Kolejnym punktem na naszej trasie była ewangelicka katedra Berliner Dom. Została ona zbudowana w latach 1894-1905 według planów architekta Juliusa Carla Raschdorffa z Pszczyny (Śląsk) w stylu późnego, włoskiego renesansu. Świątynia ma 1500 miejsc i jest jedną z największych w Berlinie. Podczas II wojny światowej katedra została wielokrotnie uszkodzona. Podczas nalotu 24 maja 1944 r. pojemnik z łatwopalnym płynem ugodził w kopułę z latarnią, zapalając drewniany szalunek pod miedzianym poszyciem kopuły. Strażacy nie byli w stanie dosięgnąć ogniska pożaru. Latarnia spadła na posadzkę katedry i przebiła sklepienie krypty Hohenzollernów. Sama kopuła ocalała, lecz otwór po latarni powodował, że wnętrze było narażone na opady atmosferyczne. Dopiero w 1949 roku rozpoczęto prace zabezpieczające, ukończone w 1953 r. Następnie przystąpiono do odbudowy, zaczynając od pomieszczeń bocznych, aby umożliwić wiernym korzystanie ze świątyni. W 1975 r. przystąpiono do odbudowy, zaczynając od rozbiórki ocalałego podczas wojny kościoła-pomnika, który tworzył wielką apsydę od strony północnej. Główną kopułę odbudowano z zachowaniem pierwotnych proporcji, lecz w uproszczonym kształcie. Latarnię zwieńczył nowo zaprojektowany krzyż. Cztery narożne wieże z kopułami zostały obniżone o 16 metrów i pozbawione latarni. W 1983 roku przystąpiono do ostatecznej odbudowy głównego wnętrza, zakończonej otwarciem w dniu 6 czerwca 1993 r.






Kiedy opuszczaliśmy budynek z jego wnętrza dobiegły nas cudowne dźwięki skomponowane wieki temu przez Jana Sebastiana Bacha:
Po tych niezapomnianych wrażeniach ruszyliśmy w kierunku Pergamon Museum, które niestety tego dnia było zamknięte dla odwiedzających. Swoje zbiory udostępniło jednak Bode Museum. Budynek został wzniesiony w latach 1897–1904. Pierwsza nazwa muzeum została nadana na cześć cesarza Fryderyka III – Muzeum Cesarza Fryderyka. W latach 50. XX wieku muzeum nadano imię pierwszego dyrektora muzeów królewskich Wilhelma von Bode. Tu przeżyliśmy niesamowitą lekcję historii. Rzeźby, obrazy, monety z okresu od VII w p.Ch. oraz sztuka sakralna z początków średniowiecza pochłonęły by nas na długie godziny, musieliśmy jednak ograniczyć się do 45 minut.











Dalej przemieszczaliśmy się pieszo w kierunku Bramy Brandenburskiej, najbardziej rozpoznawalnego miejsca w Berlinie. Niewielka grupa uczestników odłączyła się na pewien czas, nieodparta magia kina i jego historia zwabiła ich do Muzeum Kinematografii.


Krótko przed godziną 22 znaleźliśmy się przed budynkiem Reichstagu, w miejscu, w którym mieliśmy się spotkać na wypadek, gdyby ktoś z nas się zgubił. Okazało się, że wnętrze parlamentu jest również dostępne dla odwiedzających, ale tylko do godz. 22. I co najważniejsze, nie było kolejki (jak to zwykle bywa w tym miejscu). Późna godzina nie przeszkodziła pracownikom wpuścić nas do środka i cierpliwie czekać, aż skończymy zwiedzanie.





Około 22.30 wyruszyliśmy naszymi busikami do Pałacu Charlottenburg. Pałac wzniesiono w 1699 roku, a swoją nazwę zawdzięcza królowi Fryderykowi I Pruskiemu, który w 1705 na cześć zmarłej żony Zofii Charlotty Hanowerskiej nadał mu jej imię. Niestety we wnętrzach pałacu zakazano nam robić zdjęć. Cóż, może to i dobrze, to trzeba samemu zobaczyć. Przechodząc z sali do sali, każda następna okazywała się piękniejsza i efektowniejsza od poprzedniej.


Na koniec wizyty wysłuchaliśmy części koncertu muzyki klasycznej w wykonaniu kwartetu smyczkowego.

Zmęczenie i zimno dawały już znać o sobie, ale postanowiliśmy jeszcze odwiedzić Planetarium Zeissa. Warto było. Na pokaz aktualnego nieba nad Berlinem oraz pokaz laserowy czekaliśmy w ogromnej kolejce do godziny 1.15.



Pokaz laserowy:
W wyśmienitych humorach i głowami pełnymi od wrażeń opuszczaliśmy Berlin o 2.30. Śpiące Police przywitały nas o 5 rano. Wszyscy uczestnicy zdecydowali się powtórzyć wyjazd w sierpniu, z okazji XXXII Nocy Muzeów w Berlinie.
(micolski)