W piękny słoneczny dzień 6 stycznia 2015 r. zjawiliśmy się niedużą grupą członków "Samej Ramy" na pl. Armii Krajowej w Szczecinie, by wziąć udział w Orszaku Trzech Króli. Już na wstępie kursujący wśród publiczności wolontariusze obdarowali nas papierowymi koronami, śpiewnikami
Po kilku słowach powitania uczestników przez Prezydenta Miasta Piotra Krzystka i krótkiej modlitwie bpa Błażeja Kruszyłowicza barwny korowód ukoronowanych głów ruszył al. Jana Pawła II. Najefektowniejszym elementem orszaku była bryczka zaprzężona w dwa kare konie, w której zasiedli trzej monarchowie.
Kilkutysięczny orszak ruszył. Nad głowami powiewały najróżniejsze sztandary, symbolizujące święto. Na głowach liczne korony i inne ozdoby. Wiele rodzin przyszło już przebranych w stroje przypominające te sprzed dwóch tysięcy lat.
Na pierwszym przystanku była wizyta w "zamku Heroda". Herod był straszny, a jego głos został wzmocniony elektronicznie i podbudowany odpowiednią muzyką. Robił wrażenie na najmłodszych, z których część chowała głowy w ramiona mam i ojców, lub wręcz zaczynała płakać.
Po drodze, w dwóch miejscach diabły odprawiały swoje czary, plując ogniem. Widowisko było tak atrakcyjne, że wiele osób odłączało się od głównego orszaku, aby podziwiać popisy artystów.
Orszak minął plac Grunwaldzki, by dojść Na plac Lotników pod żłobek dzieciątka. Tym razem nie była to lalka, a żywe dziecko, co nadało całości pełnej wiarygodności. Pod pomnikiem Colleoniego zebrali się wszyscy uczestnicy orszaku, by wspólnie uczestniczyć w zakończeniu uroczystości.
Królowie złożyli dary: mirę, kadzidło i złoto, w tym jeden przemawiał po arabsku, co publiczności bardzo się podobało. Muzycy oprawą zachęcali do wspólnego śpiewania kolęd ozdabiając zwieńczenie uroczystości, a biskup Błażej Kruszyłowicz składając wszystkim podziękowania pobłogosławił uczestników orszaku.
(wgaw)
(goszia)
(adalbert)
(Sylwia Polachowska)
(micolski)